Jeżeli jednym z twoich marzeń jest skoczenie ze spadochronem, teraz możesz zrealizować je naprawdę łatwo, 26 września 2014, 18:14 Skoki spadochronowe
Skoki spadochronowe z samolotu An-2. Skok ze spadochronem (SL).Szkoła Spadochronowa Kraksky (Lotnisko Aeroklubu Krakowskiego).
Skok spadochronowy w tandemie wykonujesz w otrzymanym od nas kombinezonie i okularach. Wystarczy, że ubierzesz się wygodnie i zabierzesz ze sobą sznurowane buty sportowe. W Skydive Warszawa: skoki spadochronowe wykonywane są w tandemie z doświadczonymi instruktorami, dla których spadochroniarstwo to prawdziwa pasja, mającymi za sobą
Skok ze spadochronem Leszno . Skok w tandemie Leszno + videofilmowanie z 4000 metrów. 1 249,00 zł. Dodaj do koszyka. Skok w tandemie Leszno. 889,00 zł
Skok ze spadochronem na Helu dla dwóch osób. Niezbędny sprzęt, czyli kombinezon oraz okulary. Całość trwa ok. 2-3h. Szkolenie tandemowe, przeprowadzone przez doświadczonego instruktora. Film ze skoku nagrany przez kamerzystę.
Skydive Zanzibar korzysta z systemu szkoleniowego Amerykańskiego Stowarzyszenia Spadochronowego (USPA), który jest znany na całym świecie, jako najbezpieczniejszy i najskuteczniejszy sposób szkolenia spadochronowego. Zaraz po skończeniu kursu i zdobyciu kwalifikacji, cena skoku zostaje znacznie obniżona i możesz skoczyć ze spadochronem
uZix. Wśród tych nieco bardziej ekstremalnych marzeń dość wiele osób wymienia skok ze spadochronem. Choć nadal jest to ryzykowny sport, to przestrzegając zasad bezpieczeństwa nie trzeba zbytnio obawiać się wypadku. Największa bariera jest zwykle w głowie człowieka, i zwykle to z nią śmiałkowie chcą zmierzyć się wyskakując z samolotu. Czy skoki ze spadochronem są dla każdego? Wiele osób zastanawia się, czy do skoków ze spadochronem potrzebny jest jakiś odpowiedni poziom kondycji. Prawda jest taka, że skakać mogą zarówno młodsi, jak i starsi, słaba kondycja nie jest przeszkodą, o ile ma się ponad 1,2 m wzrostu i mniej niż 100-110 kilogramów wagi. Ważne jest jednak zdrowie, skoki ze spadochronem nie mają wielu przeciwwskazań, jednak powinny z nich zrezygnować sercowcy, epileptycy i osoby o słabych kościach. Pierwsze skoki najlepiej wykonać w tandemie. Taki skok odbywa się w specjalnej uprzęży, razem z instruktorem. Dzięki temu można sprawdzić jak nasze ciało i psychika reagują na takie warunki, zmierzyć się ze swoim lękiem. Co ważne do takich skoków nie jest potrzebna licencja, a skoki samodzielne można zacząć dopiero po uzyskaniu licencji. Gdzie można zapisać się na skok? Skoki ze spadochronem organizowane są zwykle przy różnego rodzaju aeroklubach, dlatego jeśli znamy jakiś w niedalekiej okolicy, pierwsze kroki powinniśmy skierować właśnie tam. Skok ze spadochronem można też sobie zamówić przez Internet, albo na stronie wybranego aeroklubu, lub przez jeden z portali oferujących vouchery prezentowe na różnego rodzaju atrakcje i przeżycia. Skok ze spadochronem to nie jest tania przyjemność. Na jeden skok trzeba zwykle wydać kwotę rzędu 500-1000 złotych. Najtańsze skoki wykonywane są z 3000 metrów, ale wtedy nie można liczyć na zbyt długa chwilę swobodnego spadania. Te najdroższe oprócz skoku mają zwykle w komplecie usługę filmowania skoku. Jak się przygotować do skoku? Wbrew pozorom skok w tandemie nie wymaga żadnych specjalnych przygotowań, wystarczy wybrać wygodny strój i buty. Specjalne kombinezony zwykle udostępniana organizator. Jedyne o czym warto pamiętać, to że podczas skoku powinno się używać tylko sznurowane obuwie. Przed samym skokiem organizatorzy przeprowadzają zawsze krótkie szkolenie na temat bezpieczeństwa i tego jak się zachować w powietrzu. Warto być na nim uważnym, by późniejszy skok pozostawił największą możliwą ilość dobrych wspomnień.
Zrobiłam to. Spełniłam swoje wieloletnie marzenie, jakim był skok ze spadochronem w tandemie. Wersja audio, czyli moje czytanie wpisu dla chętnych: Zaczęło się jeszcze w dzieciństwie, kiedy podczas wakacji u babci co niedzielę wypatrywałam na niebie charakterystycznego niebieskiego samolociku, który wzbijał się w powietrze, aby po osiągnięciu odpowiedniej wysokości “wyrzucić” z siebie kilka małych punkcików, które po kilku chwilach zamieniały się w pomarańczowe “parasolki” spadochronów. Obserwowałam to jak zaczarowana, czasami nawet jeździłam na rowerze na lotnisko, aby popatrzeć jak te “punkciki” bezpiecznie lądują na ziemi. To wtedy postanowiłam, że kiedyś też będę takim punkcikiem ;). Dlatego kiedy serwis Prezent Marzeń umożliwił mi wybranie ze swojego katalogu jakiegoś przeżycia, w zamian za podzielenie się wrażeniami na blogu, ja od razu powiedziałam – spoko, ale to musi być skok ze spadochronem! Innej opcji w ogóle nie brałam pod uwagę, bo i tak od jakiegoś czasu myślałam o zakupie takiego skoku. No i udało się. Nie od razu, bo za pierwszym razem, kiedy umówiłam się na realizację vouchera, pogoda pokrzyżowała mi plany… Ale w moim przypadku okazało się, że do dwóch razy sztuka ;). No i dzisiaj opowiem Wam, jak to wszystko dokładnie wygląda. Czego możecie się spodziewać, jakie emocje mogą temu towarzyszyć i czy skok ze spadochronem jest wart pieniędzy, które trzeba na niego wydać. Oczywiście w każdym aeroklubie ta procedura przygotowania do skoku może nieco się różnić, więc miejcie to na uwadze… Ale opowiem Wam jak to u mnie krok po kroku wyglądało. Skok ze spadochronem – co się dzieje przed lotem Po przyjechaniu na lotnisko zaczyna się od wypełnienia dokumentów. Wzrost, waga, dane osoby, którą trzeba powiadomić w razie wypadku… Brzmi poważnie, ale spokojnie, to rutyna, tak jak wpisanie numeru ICE w telefonie ;). Później zostaje nam przydzielony instruktor i zaczynamy przygotowania do skoku. Trzeba być ubranym wygodnie, adekwatnie do pory roku i mieć dobrze przylegające buty. Na początku dostajemy kombinezon i po przyodzianiu go instruktor zaczyna zakładać na nas całą tę uprząż, jednocześnie opowiadając o wszystkim, co dalej będzie się działo. Następny krok to krótkie przeszkolenie – pozycja wyskakiwania z samolotu, pozycja podczas lotu swobodnego i pozycja podczas lądowania. Wszystko to możecie zobaczyć na moim vlogu, nie będę opisywać, jak te pozycje wyglądają, ale to naprawdę nic trudnego i wymagającego sprawności fizycznej. Późniejszy krok to już po prostu udanie się do samolotu. Samolot, którym ja leciałam, był na tyle niski, że nie dało się w nim stanąć. Siadało się “okrakiem” na dwóch podłużnych ławkach, wszyscy ściśnięci jak sardynki 😉 zgodnie z kolejnością wyskakiwania. Na początku skakali skoczkowie grupowi, potem samodzielni, a na końcu tandemy. W samolocie – przygotowanie do skoku ze spadochronem Kiedy samolot zaczął się wznosić, zaczęło do mnie docierać, co za chwilę ma się wydarzyć. Obserwowałam przez okno oddalającą się ziemię i żeby nie dostać jakiegoś ataku paniki, zajęłam swoje myśli czymś zupełnie innym. Ja akurat nie chciałam być wtedy świadomością “tu i teraz”, zdrowsze wydawało mi się myślenie o planowanych wakacjach, o sprzątaniu mieszkania itd. Ale moje myśli oczywiście co chwilę wracały do tej zatłoczonej awionetki wzbijającej się na wysokość ponad 4 km nad ziemią. Mniej więcej w połowie drogi instruktor zaczął przygotowania do skoku. Przypiął mnie do siebie bardzo dokładnie (bardzo ściśle, ale to daje poczucie bezpieczeństwa), dał mi okulary, sprawdził czy założyłam je poprawnie, przypomniał jeszcze o ostatnich instrukcjach dotyczących swobodnego spadania… To jedyny moment, kiedy nie możemy się usłyszeć, więc ważne jest, aby wszystko zostało wcześniej wyjaśnione. Skok ze spadochronem w tandemie – jak to wygląda Kiedy pierwsi skoczkowie zaczęli podnosić roletę, żołądek podskoczył mi do gardła. Obserwowałam, jak przygotowują się do skoku grupowego i jak “wypadają” z samolotu. Potem popatrzyłam, jak wygląda pozycja na progu w przypadku tandemów i choć mój strach sięgał zenitu, postanowiłam poddać się tej sytuacji w 100%. Na ten jeden moment wyłączyłam myślenie. Zdałam się na instruktora i wszystkie czynności przysunięcia się do drzwi, siadania na progu i przybierania odpowiedniej pozycji (nogi podkulone pod samolot, głowa do góry, wzrok patrzy w niebo, ręce trzymają się uprzęży na wysokości klatki piersiowej) wykonywałam mechanicznie. Ten pierwszy moment, kiedy usiadłam na progu i spojrzałam w dół to coś trudnego do opisania, na pewno wypowiedziałam w tym momencie jakieś bardzo niecenzuralne słowo. A potem usłyszałam tylko, jak instruktor zgodnie z ustaleniami odlicza 1, 2, 3, albo 3, 2, 1 i… wyskoczyliśmy. Zakręciło mi się w głowie, ale nie chciałam zamykać oczu. Otworzyłam je i patrzyłam, jak w ekspresowym tempie zbliżam się w kierunku ziemi. Po chwili Arek poklepał mnie po ramionach, co miało oznaczać, że mam rozłożyć ręce. Tak też zrobiłam i dalej już tylko gapiłam się w tę przybliżającą się ziemię i starałam się normalnie oddychać, co było nieco utrudnione przy tym pędzie powietrza. W pewnym momencie pomyślałam “ok, już wystarczy, mam już dość tej prędkości” i dosłownie po sekundzie poczułam szarpnięcie i zderzenie mojej głowy z kaskiem instruktora 😉 i ten guz na głowie to chyba mój jedyny uszczerbek na zdrowiu po tym ekstremalnym wyczynie. Następstwem tego szarpnięcia było lekkie poszybowanie do góry, a potem nastała cisza i spokój. Arek poinformował mnie, że wszystko jest dobrze i że spadochron się otworzył, więc teraz bez stresu mogę podziwiać widoki. I w tym momencie ta mieszanka kortyzolu i adrenaliny w mojej krwi zamieniła się w wyrzut endorfin. Mogłam rozluźnić swoje ciało i skoncentrować się już wyłącznie na czerpaniu przyjemności z tej wyjątkowej chwili. I to było coś, czego nie da się porównać z niczym innym. Czułam się jak ptak, który może sobie szybować nad polami… Instruktor pokazał mi gdzie dokładnie jesteśmy, zlokalizował Zalew Zegrzyński, Narew, Wisłę, lotnisko w Modlinie, Nasielsk… Rozglądałam się za poprzednimi skoczkami, bo przecież wyskoczyli chwilę przede mną, ale ich spadochrony były widoczne już tuż przy samej ziemi, niektórzy już nawet zdążyli wylądować. Okazało się, że Arek skrócił nam trochę swobodny lot, bo byliśmy daleko od naszego lotniska i miał obawy, czy uda nam się wrócić. Dzięki temu ja miałam więcej tej moim zdaniem fajniejszej części lotu (choć założę się, że dla wielu osób fajniejsza będzie ta bardziej ekstremalna, pierwsza faza ;)). W międzyczasie podziwiając widoki przeprowadziliśmy jeszcze szybką “próbę do lądowania”, czyli miałam tylko unieść nogi tak, jak trenowaliśmy na lądzie. Arek zapytał też, czy chcę trochę poszaleć na spadochronie i wstępnie powiedziałam, że tak, ale jak zaczęliśmy wirować raz w jedną, a raz w drugą stronę, to jednak odechciało mi się tych szaleństw, bo mój błędnik zaczął wołać o pomoc ;). Powoli więc zbliżaliśmy się do ziemi… A lądowanie było totalnie bezproblemowe, w tandemie zazwyczaj kończy się to na tyłku, ale tym instruktorskim, więc sami rozumiecie ;). Skok ze spadochronem w tandemie – czy warto? Tak, zdecydowanie! To przeżycie jedyne w swoim rodzaju, nie da się go porównać z niczym innym i żadne symulatory tego nie zastąpią! Czy to jest coś bardzo ekstremalnego? Dla mnie nie bardziej, niż jazda po polskich drogach. Albo gruzińskich na przykład. Bardziej ekstremalnym przeżyciem w moim życiu było właśnie przemieszczanie się po gruzińskich drogach, albo greckich serpentynach. Bardziej niż tego, że spadochron się nie otworzy, bałam się, jak mój organizm zareaguje na tę sytuację. Czy np. w powietrzu nie dostanę mdłości, jakiegoś krwotoku z nosa, albo czy podczas lądowania nie skręcę nogi. Bałam się, że się przeziębię, że przewieję uszy… I ten strach był ok, bo odwracał moją uwagę od strachu o życie. Właściwie to na strach o życie nie było w tym wszystkim miejsca. I dobrze. Bo przeżyłam. A to przeżycie było z pewnością jednym z najcudowniejszych w moim życiu <3 Nieco więcej możecie zobaczyć w moim weekendowym vlogu. Przygoda ze skokiem zaczyna się od 3:18 Kto już skoczył lub zamierza skoczyć? W dużym skrócie - freelancerka, pasjonatka zdrowego i uważnego stylu życia, miłośniczka Warszawy, psów i kuchni roślinnej. to blog lifestylowy, którego tematem przewodnim jest szeroko pojęte, umiejętne zarządzanie swoim własnym życiem. Począwszy od odpowiedniego odżywiania i regularnej aktywności fizycznej, poprzez rozwój osobisty, a skończywszy na licznych detalach, które czynią nasze życie lepszym, prostszym i szczęśliwszym.
Wszystko wydarzyło się we wtorek 26 lipca po godzinie 15. 44-letni turysta z Warszawy był jednym z czternastu skoczków, którzy wypożyczyli samolot i postanowili poskakać. Jastarnia to miejsce uwielbiane przez spadochroniarzy. Skoczkowie chwalą tutejsze widoki. Niestety tym razem doszło do tragedii. Kilkaset metrów nad ziemią zawiódł sprzęt 44-latka i nie otworzył mu się spadochron. Mężczyzna spadł na płytę lotniska. Zginął na miejscu. Okoliczności wypadku ustalają policja i prokuratura. – We wtorek o godzinie dyżurny otrzymał informację, że na lotnisku w Jastarni doszło do wypadku z udziałem skoczka spadochronowego. Na miejsce natychmiast skierowano skierowano policjantów – mówi Faktowi st. sierż. Łukasz Brzeziński, rzecznik policji w Pucku. – Funkcjonariusze zabezpieczyli spadochron wraz z osprzętem, a także dokumentację dotyczącą zaplanowanych skoków. Na miejscu pracowała grupa dochodzeniowo-śledcza wraz z technikiem kryminalistyki, którzy pod nadzorem prokuratora rejonowego w Pucku oraz lekarza medycyny sądowej zabezpieczali ślady, wykonali dokumentację fotograficzną oraz ustalali świadków. Sprawę bada również specjalista do badań wypadków lotniczych. Spadochroniarze skakali z Pałacu Kultury i Nauki Odwaga polskich gwiazd szokuje! Ma 80 lat i skacze ze spadochronem
skok ze spadochronem wypadki