papirus, waleriana, kocimiętka, owies, zielistka. Zielistki są całkowicie bezpieczne dla kotów. Koty bardzo upodobały sobie właśnie te rośliny, a w dodatku są one łatwe w uprawie. Charakteryzuje je szybki wzrost, dzięki czemu koty mogą z nich korzystać niemal bez przerwy. Nasiona albo doniczki z rosnącymi okazami znajdziemy w
Nie znacie kocich zwyczajów, a zajmujecie się kotami. Delikatne ugryzienia to wyraz miłości lub prośba i dalszą zabawę. Mocniejsze mogą być spowodowane rzeczywiście sprawami związanymi z zębami lub po prostu zaczynają sprawdzać na ile mogą sobie pozwolić w zabawie. Kastracja to nie jest remedium na kocie zachowanie.
Proszę również nie interweniować kiedy koty na siebie prychają albo „biją się” łapami. To naturalne zachowanie. To naturalne zachowanie. Proponuję również oddalić miski kotów od siebie , na początek mogą to być dwa różne pomieszczenia, następnie stopniowo przybliżać - tak, żeby po pewnym czasie jadły obok siebie.
4.5K views, 16 likes, 15 loves, 3 comments, 48 shares, Facebook Watch Videos from Medytujący Kot: KOCIE RODZEŃSTWO SZUKA DOMU! One powinny być już w
Opis produktu. Po mile spędzonym dniu przychodzi czas spania. Kicia Kocia myje zęby i przebiera się w piżamkę. Ale gdy leży już w łóżeczku, nie może zasnąć. Boi się ciemnego pokoju. Razem z mamą sprawdzą, czy aby na pewno w domu nie czai się jakiś potwór.
Obalamy mit, że pies nie może jeść kociego jedzenia – może, ale nie powinna to być jego wyłączna dieta. Menu mruczków powinno składać się w ponad 95% z mięsa i ryb, co naszym psiakom nie zaszkodzi. Sytuacja odwrotna już nie jest wskazana, ponieważ kot niewłaściwie trawi węglowodany pochodzące ze zbóż. Nie bardzo też
CZYz9. Jarosław Kaczyński jeżdżąc po Polsce coraz częściej musi odpowiadać na niewygodne dla siebie pytania. I to mimo tego, że jego publiczność została wcześniej starannie wyselekcjonowania. Po prostu ludzie mają już dość chaosu, kłótni i biedy jaką zaserwowała nam Zjednoczona Prawica. Jedną z takich kwestii, na które Kaczyński nie wie co odpowiedzieć, jest fiasko rządowego programu Mieszkanie Plus. W jego ramach miano wybudować tysiące nowych, tanich lokali dla polskich rodzin. Tyle że nic z tego nie wyszło i trzeba znaleźć winnego. Kaczyński długo szukać nie musiał. Uznał że za katastrofę Mieszkania Plus odpowiadają… spółki kolejowe. Miały nie oddawać gruntów pod tanie mieszkania. — W Warszawie potknęliśmy się o to, że są tam duże tereny na Odolanach, na których można wybudować osiedle na 60 tys. mieszkań, ale one należą do kolei. I póki kolej myślała, że będzie budowała dla siebie, to był ok. Gdy się okazało, że nie dla niej, to już niekoniecznie — wypalił Kaczyński. Państwowe spółki kolejowe blokujące budowę państwowych mieszkań. Tego by nawet Stanisław Bareja nie wymyślił.
fot. Adobe Stock, JackF Kochaliśmy się i zawsze wiedzieliśmy, że poza miłością ważny jest szacunek i przestrzeń, którą trzeba zostawić drugiemu. Po dwóch latach zdecydowaliśmy się wynająć razem małe mieszkanie. Potem było drugie, nieco większe. Kiedy Jasiek dostał pracę, pomyśleliśmy o kredycie Jego firma miała program pomocy finansowej dla młodych pracowników, i wtedy już poważnie myśleliśmy o dzieciach. Dwójka to był nasz plan minimum. Oboje chcieliśmy, żeby nasze dzieci miały młodych rodziców. Uważaliśmy, że tak jest lepiej i nie chcieliśmy czekać. Zresztą nasi rodzice z tego akurat bardzo się ucieszyli. Mój ojciec był rozczarowany upartą bezdzietnością mojego starszego brata i zachwycił się myślą, że wreszcie zostanie dziadkiem. – Za kilka miesięcy, jak już będziecie po ślubie, przepiszę na was ten kawałek ziemi nad rzeką, razem z domem po dziadku. Wiem, że macie ładne mieszkanie w mieście, ale dziecko nie może się chować w domach z betonu. Trzeba je zabierać na świeże powietrze. Będziecie mieli własny kąt na wakacje, nad wodą, swoje drzewa w sadzie, jabłka, śliwki, ogródek. Raj dla dzieciaka, nie to, co te miejskie smrody. Propozycja taty była całkiem miła. Oboje z Jankiem pochodziliśmy ze wsi i choć pracowaliśmy w dużym mieście, nie zamierzaliśmy ukrywać przed dziećmi, skąd się wywodzimy. Chcieliśmy, żeby wiedziały, jak wygląda krowa i kura, skąd się biorą jajka i mleko. Drewniany dom po dziadku naprawdę był świetnym miejscem na spędzenie weekendu czy wakacji. Nie wiem, dlaczego nie zwróciłam wtedy uwagi na słowa ojca o ślubie, a jeżeli nawet zwróciłam, to je zignorowałam. Nie zamierzaliśmy brać ślubu. Ani za kilka miesięcy, ani nigdy Oboje uważaliśmy, że wiąże nas miłość, odpowiedzialność za dzieci, które zamierzamy mieć, i obietnica, którą daliśmy sobie w cztery oczy. Uroczystość w urzędzie stanu cywilnego albo kościele nie była nam do niczego potrzebna. Były też dodatkowe powody. Ja pamiętałam pierwszy ślub mojego starszego brata i jego wesele. Rodzice zaciągnęli długi, żeby pokazać się przed rodziną i sąsiadami, spłacali je potem latami. Brat jechał do kościoła limuzyną, a kościół tonął w kwiatach. Wesele na dwieście osób było w restauracji i grała najlepsza orkiestra w okolicy. A godzinę po północy i tak większość gości ledwo się trzymała na nogach i kamerzysta musiał wyłączyć kamerę. Co gorsza, rok później małżeństwo brata okazało się nieporozumieniem, a sprawa rozwodowa trwała dwa lata. Potem szybko ożenił się drugi raz. Jasiek miał inny powód. Jego rodzice byli bardzo wierzący, a brat ojca był nawet księdzem. Przez pewnego wikarego, przeniesionego z dużego miasta, nie były to wspomnienia, do których mój mąż chętnie wracał. Na szczęście nic strasznego się nie stało, ale od kiedy Jasiek opuścił dom rodzinny, wierzył na swój własny sposób, bez pośrednictwa Kościoła. Niestety, jego rodzice nie dopuszczali myśli, żeby któreś z ich dzieci mogło wziąć jedynie ślub cywilny. Kiedy byłam w 3 miesiącu ciąży, zdecydowaliśmy się powiedzieć o tym rodzicom Jaśka Radosną nowinę oznajmiliśmy podczas obiadu w ogrodzie, ale reakcja nie była taka, jakiej się spodziewałam. – Jak zaraz dacie na zapowiedzi, niczego widać nie będzie. Przecież mieszkacie w mieście, to kto się miesięcy doliczy? Ważne, żeby teraz szybko zaklepać termin. Jakby w twojej parafii był tłok, to załatwimy u nas. W końcu mamy księdza w rodzinie… – mrugnął do nas. Już chciałam wspomnieć, że ślubu nie będzie, ale Jasiek nie pozwolił mi się odezwać. Zmienił temat, a potem szepnął, że sam to załatwi. Następnego dnia wsadził mnie we wcześniejszy pociąg do domu, mówiąc, że przyjedzie następnym. Przyjechał z trochę dziwnym wyrazem twarzy. – No to masz teściów z głowy – mruknął. – Raz na zawsze – dodał po chwili, widząc moją minę. – Nie chcą znać syna, który zamierza żyć bez ślubu z matką swego dziecka, czyli ich zdaniem w grzechu. Jakbym się jednak na ten ślub nawrócił, to mi wybaczą, ale ja nie zamierzam, więc nasze dziecko będzie miało tylko jednych dziadków, czyli twoich rodziców. Nie, nie namawiaj mnie na żadne negocjacje. Od początku wiedziałem, że tak będzie, ale chciałem, żeby cię poznali. Skoro wolą rytuały od wnuków, ich wybór… Gdyby moi rodzice tak się zachowali, zareagowałabym tak samo. Zresztą była najwyższa pora, żeby powiadomić ich o naszej decyzji. Mama już pytała o listę gości. Chyba byli gotowi kolejny raz zastawić ostatnie talerze, żeby tylko wyprawić córce wesele. Zapowiedziałam, że wpadniemy z Jasiem i kilka dni później jedliśmy wspaniały placek truskawkowy. Jasiek poprosił o dokładkę, a ja nabrałam powietrza, żeby zacząć negocjacje. – Słuchajcie, chcemy wam powiedzieć, że nie musicie się troszczyć o wesele, przyjęcie i tak dalej. Myśmy się już pobrali i żadnej uroczystości nie potrzebujemy. – Byliście już w urzędzie? – mój ojciec niczego nie zrozumiał. – No, jasne, jasne, to tylko formalność, nie trzeba zapraszać jak do kościoła. Jeżeli nie chcecie dużego wesela, zorganizujemy tylko obiad dla najbliższej rodziny, góra dwadzieścia osób. Prosto z kościoła pojedziemy do restauracji, zarezerwujemy małą salę. Szczerze mówiąc, też uważam, że te weselne obrzędy to przeżytek. Po co komu oczepiny, skoro teraz żadna dziewczyna nie chce pierwsza tego welonu złapać, bo się najpierw wybiera na studia. Ale termin u księdza trzeba zaklepać, ponieważ potem będzie trudno o dobrą datę… – Tato, nie zrozumiałeś – powtórzyłam z naciskiem. – My nie chcemy ani wesela, ani ślubu. Kochamy się, przysięgliśmy sobie, że zawsze będziemy razem, i to nam wystarczy. Jeżeli zechcecie zaprosić rodzinę z okazji narodzin naszego dziecka, będzie nam bardzo miło. Ale na żadne zapowiedzi nie będziemy dawać. Ojca zamurowało, a mama zrozumiała sytuację po swojemu. – Jeżeli pan Janek jest niewierzący, może być ślub jednostronny, też w kościele. Byłam kiedyś na takiej uroczystości i pan młody po prostu mówił trochę co innego, ale też bardzo ładnie to wyglądało. A może ty też nie chcesz kościelnego? – domyśliła się w końcu mama. – W sumie to jest prywatna sprawa sumienia. Jeżeli wybieracie tylko cywilny, trudno. Może tylko szkoda, żeście nas nie zawiadomili. Przynajmniej byśmy wam życzenia złożyli i wypili szampana… Spojrzałam na Janka, który chyba już nie wiedział, czy jest rozbawiony, czy raczej przerażony. Trzeba było to nieporozumienie natychmiast wyjaśnić do końca. – Nie, mamo. Nie o to chodzi… – zaczęłam. – Nie chcemy w ogóle żadnego ślubu. Jest nam dobrze, tak jak teraz… – To znaczy jak? – ojciec zrobił się cały czerwony na twarzy i przypomniałam sobie, że ma problemy z nadciśnieniem. – Bo na razie jest nijak. Co to w ogóle ma być? Chcecie żyć na kocią łapę? Na kartę rowerową?! A może wędkarską? – W konkubinacie, związku partnerskim… – próbowałam użyć fachowego określenia, ale z ojcem nie dało się już normalnie rozmawiać. Awantura trwała jeszcze z pół godziny a potem wyszliśmy Ja płakałam, a Jasiek próbował mnie uspokoić. – Jeżeli chcesz, jestem gotów odbębnić te formalności… – zaproponował. Nie chciałam. Byliśmy dwojgiem dorosłych ludzi i mieliśmy prawo do decydowania o własnym życiu. To nie znaczy, że nie podjęłam kolejnych prób. Pięć, może sześć razy starałam się podjąć rozmowę, ale po dwóch latach dałam spokój. Rodzice praktycznie zerwali z nami kontakty. Opatrzność zesłała moim rodzicom anioła w postaci siostry Zuzanny Tymczasem Zuzia, nasza córka, rosła jak na drożdżach, a ja wkrótce znów zaszłam w ciążę. Mieliśmy swoje sprawy i wystarczająco ciekawe życie rodzinne. Oczywiście, że było mi bardzo przykro. Zawsze kochałam rodziców, a moje dzieci miały teraz wychowywać się bez dziadków, nie znając naszych rodzinnych miejscowości, domów naszego dzieciństwa, tej rzeki i tego sadu nad rzeką. Gdybyśmy jednak ulegli, odebralibyśmy sobie coś jeszcze ważniejszego. To cudowne poczucie, że jesteśmy razem, ponieważ się kochamy, a nie dlatego, że coś dawno temu podpisaliśmy. Mijały kolejne lata. Nasze dzieci Zuzia i Mikołaj poszły do szkół, a potem ją skończyły. Chwilę potem była już matura. Przez te lata nie widywaliśmy rodziców, ani Jasia, ani moich. Owszem, czasem docierały do nas jakieś wiadomości, niektóre smutne. Dlatego, szesnaście lat po narodzinach Zuzi, byliśmy na pogrzebie ojca Janka. Tylko w kościele i na cmentarzu, ponieważ nikt nawet nie zaprosił nas do domu. Z kolei mój brat co jakiś czas przekazywał mi wiadomości od moich rodziców. Dzięki temu wiedziałam, kiedy mama zwichnęła obojczyk, a ojciec procesował się z kuzynem o działkę, a kiedy wichura zerwała im dach, przekazaliśmy im pieniądze, ale przez brata, tak żeby nie wiedzieli, że to od nas. Nasze dzieci miały zupełnie inne zainteresowania niż my. Mikołaj chciał być strażakiem, a Zuzia, która w dzieciństwie opiekowała się lalkami, jako dorosła osoba skończyła pielęgniarstwo. Poza stażem w szpitalu, pracowała jako wolontariuszka w hospicjum i w fundacji pomagającej niepełnosprawnym. Uważaliśmy, że daje z siebie czasem za dużo, kosztem prywatnego życia, zwłaszcza że szpital wojewódzki był ponurym i przygnębiającym miejscem z wiecznie zatłoczoną izbą przyjęć, przemęczonymi lekarzami i wiecznymi kolejkami na korytarzach. Wiadomość o udarze, którego dostał mój ojciec, dotarła do mnie z kilkudniowym opóźnieniem. Tata pracował w ogródku. Jakimś cudem doszedł do domu i tam dopiero się przewrócił. Przerażona mama, zamiast wezwać pogotowie, uznała, że będzie szybciej, jak sama zawiezie tatę samochodem na izbę przyjęć. Tam oczywiście był tłum i nikt nie miał czasu dla starszych ludzi, przerażonych i skulonych w kącie korytarza… Mijały minuty, wciąż były pilniejsze przypadki, a stan ojca błyskawicznie się pogarszał. I pewnie doszłoby do tragedii, gdyby nie młoda pielęgniarka, która zainteresowała się ojcem, wypytała, co się dzieje, rozpoznała udar i natychmiast zorganizowała wózek. Sama zawiozła ojca do lekarza dyżurnego, krzycząc, że jeśli natychmiast się nim nie zajmie, będzie za późno na ratunek. Starszy doktor był zły, że pielęgniarka się wymądrza, ale jej posłuchał. Diagnoza pielęgniarki okazała się trafna, a interwencja nastąpiła dosłownie w ostatniej chwili. Ojca czekała długa rehabilitacja, ale jego życiu już nic nie zagrażało. Młoda pielęgniarka przez wiele dni przychodziła na salę, gdzie przebywał ojciec, dopytywała o samopoczucie, cierpliwie tłumaczyła mojej mamie, co powinni robić w domu, żeby mąż szybciej wrócił do sprawności. Oboje byli bardzo wdzięczni i uważali, że opatrzność zesłała im anioła w postaci cudownej siostry Zuzanny. Tak. Podejrzewam, że już dawno się domyśliliście. Tą czujną pielęgniarką była nasza córka. Dziadków widziała tylko na zdjęciach z mojego dzieciństwa, młodszych o jakieś trzydzieści lat, więc oczywiście nie mogła ich rozpoznać. A to, że na szpitalnej karcie było takie samo nazwisko jak moje? To akurat jedno z najpopularniejszych nazwisk w Polsce, dlatego swego czasu zadbaliśmy, żeby dzieci nosiły nazwisko Janka. A jednak… Być może jakiś niezrozumiały instynkt, jakiś szósty zmysł, sprawił, że na zatłoczonej izbie przyjęć Zuzia zwróciła uwagę właśnie na tego starszego pana i jego żonę. Zawiadomiona przez brata, kilka dni po tym, jak tata wylądował w szpitalu, zdecydowałam się do niego pojechać. Zdenerwowana znalazłam właściwą salę. Jak się spodziewałam, była tam mama, która nie odchodziła praktycznie od łóżka taty. Nie mam pojęcia, jak potoczyłoby się to spotkanie po latach, gdyby nie to, że dosłownie chwilę potem do sali wmaszerowała moja córka, a twarz mamy natychmiast pojaśniała w uśmiechu. – To nasza kochana pani Zuzanna… – szepnęła z przejęciem. Następna godzina była trochę jak odcinek łzawego serialu Nie będę opisywać szczegółów, bo to sprawy osobiste… Ważne jest to, co dzieje się teraz, czyli dwa lata po tamtym zdarzeniu. Ojciec doszedł do siebie. Ma jedynie lekki niedowład w lewej nodze, ale poza tym funkcjonuje normalnie. Zrozumiał też swój błąd sprzed lat i zapragnął go naprawić. Razem z mamą robią wszystko, żeby nadgonić stracony czas bez wnuków. Zuzia i Mikołaj, choć przecież dorośli, są bardzo szczęśliwi, że jednak mają dziadków. Ja mam trochę wyrzutów sumienia, ponieważ myślę, że dawno temu może zbyt łatwo się poddałam. A przecież tych dziecięcych wakacji w sadzie nad rzeką nie da się już nijak odzyskać. Na szczęście ojciec przepisał dom i sad na Zuzannę, więc mam nadzieję, że któregoś roku tę głupią lukę w latach załata następne pokolenie. Czytaj także:Teść wystawił na stół wódkę. Byłem zgorszony, że planuje pić przy 3-latkuEdyta płacze, że rozwiodłam ją z mężem. A ja tylko zgodziłam się być jej świadkiem w sądzieByły mąż zabawiał się z kochanką, a ja wypruwałam sobie żyły, by utrzymać synów
Usypianie kota? To zawsze bardzo trudna decyzja – nawet, jeśli ma się świadomość, że zwierzę cierpi. Śmierć ukochanego kota jest zawsze drastycznym przeżyciem dla opiekuna – nieważne, czy pupil zginął w wyniku wypadku, choroby czy ze starości. Szczególnie trudne są sytuacje, gdy opiekunowie kotów muszą podjąć decyzję o ich uśpieniu. W tym artykule dowiesz się, co musisz wziąć pod uwagę i jak możesz poradzić sobie z żałobą. Spis treści Usypiać kota czy nie?Usypianie kota: Porozmawiaj z lekarzem weterynariiNa co należy zwrócić uwagę przy pochówku kota?W przypadku naturalnej śmierci kotaJak poradzić sobie z żałobą po kocie?Kot w żałobie: oznaki i pomoc Usypiać kota czy nie? Kiedy kot jest poważnie chory, w pewnym momencie nieuchronnie pojawia się pytanie: czy pomóc ukochanemu zwierzęciu w cierpieniu i ukrócić je? Decyzja, czy kot powinien zostać uśpiony, czy nie, jest jedną z najtrudniejszych i najsmutniejszych decyzji, jakie przychodzi podejmować opiekunom kotów. Z jednej strony, nie chcesz siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak kot cierpi. Z drugiej strony, istnieje strach przed bolesną stratą i błędem. Jak ja czy moja rodzina poradzi sobie, gdy kota już nie będzie? Jeśli w domu są inne koty, pojawia się również pytanie, jak one poradzą sobie z tą stratą… Decydujące znaczenie powinno mieć dobro kota Choć może to być trudne, przy podejmowaniu decyzji o uśpieniu kota ważne jest, aby odsunąć na dalszy plan własne uczucia. Decydujące znaczenie powinno mieć wyłącznie dobro zwierzęcia. To Ty ponosisz odpowiedzialność za swojego kota. Całe jego życie, zdrowie i dobre samopoczucie zależy od Twojej opieki – także i w ostatnich dniach jego życia. Niestety nie istnieją ogólnie obowiązujące kryteria jakości życia. Jakość życia zależy od indywidualnej sytuacji i charakteru kota. Na przykład kot o spokojnym usposobieniu może całkiem dobrze poradzić sobie z paraliżem i związanymi z nim ograniczeniami ruchowymi. Również niewidome koty mogą wieść zupełnie szczęśliwe kocie życie. Z drugiej strony koty są mistrzami w ukrywaniu swojego bólu. Nawet wielkich cierpień długo nie pozwalają po sobie zauważyć, dlatego nie jest łatwo ocenić, jak bardzo kot tak naprawdę cierpi i kiedy nadchodzi właściwy czas, aby zakończyć jego cierpienie. Możliwe wskazówki silnego bólu u kota: Twój kot je bardzo mało lub w ogóle nic nie je przez dłuższy czas. Twój kot jest wycofany i sprawia wrażenie apatycznego. Twój kot reaguje agresywnie na dotyk. Sam ból nie jest oczywiście powodem do przedwczesnego zakończenia życia kota. O uśpieniu zwierzęcia należy myśleć wyłącznie wtedy, gdy nie ma już żadnych możliwości leczenia, o czym poinformuje lekarz weterynarii. Usypianie kota: Porozmawiaj z lekarzem weterynarii Ważne: Przed podjęciem decyzji o uśpieniu kota należy koniecznie porozmawiać z lekarzem weterynarii. Poproś go, aby szczegółowo wyjaśnił, jak przebiega i jakie konsekwencje ma choroba Twojego kota. Zapytaj, co sądzi o jakości życia zwierzęcia i odpowiednim momencie na ewentualne ukrócenie cierpienia. Jeśli nie jesteś przekonany, kiedy lekarz weterynarii proponuje uśpienie kota, zasięgnij drugiej opinii u innego lekarza, aby zyskać pewność, że postępujesz dobrze. Dobrze się przygotuj Dla dobra kota opiekun powinien dobrze przygotować się do ostatniej wizyty u weterynarza. Najlepiej umówić się na wizytę pod koniec godzin pracy placówki, ponieważ jest wtedy zwykle ciszej i mniej tłoczno – będziesz mieć więcej prywatności. Nawet jeśli będzie to dla Ciebie bardzo trudne, postaraj się zachować jak największy spokój i nie płakać. Twoje zdenerwowanie może przenieść się na kota i narazić go na niepotrzebny stres w jego ostatnich minutach życia. Może Ci towarzyszyć zaufana osoba z rodziny lub spośród przyjaciół. Niektórzy weterynarze przyjadą do Twojego domu, aby uśpić kota w znajomym mu miejscu. Jeśli pojawia się taka możliwość, zdecydowanie powinno się z niej skorzystać. O wiele lepiej dla kota jest zasypiać w znanym mu otoczeniu. Jak wygląda zabieg usypiania kota? Fachowy termin usypiania to „eutanazja” i dosłownie oznacza „dobre umieranie” – składa się z greckich słów „eu” (dobro) i „thanatos” (umrzeć). Kiedy zwierzę jest poddawane profesjonalnej eutanazji, nie doświadcza najmniejszego bólu. Przed eutanazją właściwą, kotom jest zwykle podawany lek na uspokojenie. Następnie wstrzykuje się im środek znieczulający w dawce śmiertelnej. © jpr03 / z prochami zmarłego kota jest dla niektórych opiekunów pocieszającą pamiątką. Na co należy zwrócić uwagę przy pochówku kota? Jeśli kot został uśpiony, możesz zostawić jego ciało w gabinecie weterynaryjnym, skąd zostanie przewiezione do zakładu utylizacyjnego. Jednak – dla własnego spokoju – lepiej jest zabrać uśpionego kota ze sobą do domu. Jeśli w pobliżu Twojego miejsca zamieszkania znajduje się cmentarz dla zwierząt, możesz go tam pochować. Alternatywnie możesz udać się do krematorium dla zwierząt, gdzie ciało kota zostanie poddane kremacji. Po wszystkim otrzymasz prochy w urnie. Nie zakopuj na terenach publicznych! Uwaga! Nie zakopuj martwego zwierzęcia na terenie publicznym – w lesie lub w parku. Grozi za to mandat w wysokości 500–1000 złotych. Pochówek martwego zwierzęcia w przydomowym ogródku również jest prawnie niedozwolony. W przypadku naturalnej śmierci kota Nie zawsze trzeba kota usypiać. Istnieją sytuacje, w których lepiej jest, aby chory lub stary kot odszedł w sposób naturalny. Kiedy nadchodzi ich czas, koty często chowają się w cichym kącie. Ponownie, ważne jest, aby zachować spokój i nie zwiększać stresu kota w jego ostatnich godzinach. Czasami kot zostaje pozbawiony życia niespodziewanie, na przykład w wyniku wypadku. Szczególnie w przypadku kotów wychodzących, ryzyko potrącenia przez samochód jest niestety wysokie. Jeśli kot umiera ze starości lub w wyniku choroby, możesz stopniowo przyzwyczajać się do myśli, że niebawem może go zabraknąć. W przypadku nagłej śmierci najpierw doznaje się szoku – i to też trzeba przetworzyć, na co potrzeba czasu. Jak poradzić sobie z żałobą po kocie? Kiedy umiera kot, zawala się mały świat. W końcu zwierzak to także ukochany członek rodziny. Kuweta kota pozostaje pusta i nikt już nie woła głośno „miau”, przypominając o napełnieniu miski z jedzeniem. Ludziom bez zwierząt domowych często trudno jest zrozumieć tak wielki smutek opiekunów. „To był tylko kot” – mówią niektórzy. W przetrwaniu żałoby pomocne będą rozmowy z innymi opiekunami kotów – w świecie realnym lub online – na forach dla zwierząt i w mediach społecznościowych. Niektórzy opiekunowie kotów pocieszają się również myślą, że ich pupil „przeszedł za tęczowy most” i, że po drugiej stronie czeka na niego nowe, równie szczęśliwe lub lepsze życie. Jeśli masz dzieci, które boleśnie tęsknią za kotem, możesz opowiedzieć im historię o tęczowym moście. Wspólne odwiedzanie kociego grobu również może pomóc dzieciom uporać się ze stratą. Dla niektórych pomocne jest posiadanie pamiątki po zmarłym kocie – może to być szczególnie piękne zdjęcie lub urna z prochami, zajmująca honorowe miejsce w domu. © DragoNika / wielu ludzi, a zwłaszcza dla dzieci, myśl, że ukochany kotek odszedł za tęczowy most i jest tam szczęśliwy, jest pocieszająca po stracie. Kot w żałobie: oznaki i pomoc Czy koty zauważają, że inny kot umarł? Czy czują się z tego powodu smutne? Koty bez wątpienia potrafią opłakiwać swoich zmarłych kolegów – pod warunkiem, że wcześniej dobrze się dogadywały. Jeśli musisz uśpić jednego ze swoich kotów lub jeśli umarł on w sposób naturalny, inne zwierzęta w Twoim domu zauważą natychmiast jego nieobecność. Tak samo jest, gdy umiera ważna dla kota osoba. To, czy kot jest w żałobie, można poznać po tym, jak zmienia się jego zachowanie. Należy zwrócić uwagę na następujące objawy: Pogrążony w żałobie kot mniej je. Dużo śpi i ogólnie jest spokojniejszy. Nie chce się bawić lub robi to rzadko. Pamiętaj, aby dać swojemu drugiemu kotu lub kociej gromadzie wystarczająco dużo czasu na przetworzenie tej straty. Nie pomoże, jeśli po krótkim czasie przyniesiesz do domu „zastępczego kolegę”. To, co do opiekuna należy, to zapewnienie pogrążonym w żałobie zwierzętom dużo zainteresowania i czułości. Fizyczna bliskość, intensywne głaskanie czy pielęgnacja szczotką sierści pomogą kotom i Tobie przetrwać ten trudny czas.
Robert Lewandowski oficjalnie został nowym piłkarzem FC Barcelony. Fani Lewego są zachwyceni transferem. Nawet piłkarz nie ukrywa tego, jaki jest szczęśliwy. Przejście Roberta Lewandowskiego było jednym z pretekstów do zrobienia wielkiej imprezy z zespołem. Sprawdziliśmy, jak celebrował swój awans sam Lewandowski. Robert Lewandowski przez najbliższe lata będzie reprezentował barwy FC Barcelona - to wiemy już wszyscy. Transfer Polaka jest szeroko komentowany przez media na całym świecie. W nocy z niedzieli na poniedziałek "Lewy" udał się do USA na obóz przygotowawczy nowego zespołu. Taki transfer to niesamowite uznanie dla polskiego piłkarza. Kibice są zachwyceni rozwojem jego kariery sportowej. Ich feedback widać na wszystkich jego social mediach. Piłkarz przyznaje, że transfer, to spełnienie jego marzeń. Do sieci wyciekło nagranie, na którym widać jak Robert Lewandowski świętuje swój sukces. Robert Lewandowski ma muzyczne marzenie. Legendarny polski zespół chciałby je spełnić Robert Lewandowski i FC Barcelona [DROGA NA SZCZYT] | ESKA XD - Niesportowe zachowanie #53 Sonda Co sądzisz o transferze Roberta Lewandowskiego? Niesamowite wyróżnienie! Ciężko stwierdzić. Pierwsze mecze powiedzą wszystko Jestem na nie Robert Lewandowski - FC Barcelona FC Barcelona oficjalnie celebruje transfer Roberta Lewandowskiego. Piłkarz wziął udział w imprezie z pozostałymi piłkarzami z drużyny. Na Tiktoku pojawiło się nagranie, na którym widzimy jak Lewy prezentuje swoje taneczne umiejętności z ogromnym uśmiechem. Piłkarz wywija w otoczeniu swoich nowych kolegów z drużyny. Jego kocie ruchy przykuły uwagę internautów, którzy zachwycają się piłkarzem. Transfer Roberta Lewandowskiego do nowego klubu bardzo uszczęśliwił piłkarza. Widać to na pierwszy rzut oka! Robert Lewandowski dołączy do FC Barcelony. Jest potwierdzenie klubu
Fundacja 'Koci Pazur' Fundacyjne forum kociarzy z Poznania Katia, Elena, Dosia i Debi Autor Wiadomość kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Nie 01 Mar, 2020 21:20 Katia, Elena, Dosia i Debi Kontakt w sprawie adopcji: Ankieta adopcyjna adopcje@ 502 111 279 (pon. i czw. 18-20) ------ Dziewczynki, ok. 8-9 miesięczne, trafiły do naszej wolontariuszki w dramatycznych okolicznościach. Późnym, styczniowym wieczorem zadzwonił pan, któremu ich los nie był obojętny, ale niestety ma taką pracę, że musi bardzo dużo podróżować i nie był w stanie zapewnić kotom właściwej opieki. Zadzwonił do wolontariuszki, bo już wcześniej pomagała z kastracją stada, z którego pochodzi Amelia i Chloe, a dziewczynki są właśnie córkami Amelii. Tego wieczora wrócił z delegacji i zobaczył, że koty są w bardzo złym stanie, nic nie chciały jeść, wymiotowały. Wolontariuszka niestety niezmotoryzowana i dopiero na rano znalazła transport i mogła po nie pojechać. Ze złapaniem nie było większego problemu, bo kocięta były mało ruchliwe. Widać było, że źle z nimi, więc od razu zostały zabrane do lekarza. Wetka podejrzewała zatrucie, być może toksynami z robali, ale możliwe też, że coś zjadły. Wszystkim zostały zrobione podstawowe badania, do tego dostały zestaw leków i kroplówki i po jakimś czasie zaczęły dochodzić do siebie. Ale niestety wszystkie cztery mają dziąsła w opłakanym stanie. Przed nimi kastracje połączone najprawdopodobniej z ekstrakcją i testy. Na razie zostały pierwszy raz zaszczepione, żeby nie kusić losu. W takim stanie nie ma już opcji powrotu na ulicę, tym bardziej że teren, na którym żyły, znajduje się bardzo blisko przelotowej drogi i większość kotów z tego stada zginęła pod kołami samochodów Na razie przebywają w zimnej, ogrodowej altanie, bo innych miejsc brak Dlatego szukamy dla nich domów, czy to tymczasowych, czy stałych. W stadzie, na moment zabierania dziewczynek, zostały jeszcze dwa, około roczne kocurki, były wtedy w dobrym stanie. One też powinny zostać zabrane, przynajmniej na kastarcję, ale na razie nawet na czas rekonwalescencji brak dla nich miejsca Dziewczynki bardzo szybko oswoiły się. Nie mają jeszcze imion, na razie wolontariuszka nazywa je Krówką, Czarnulką, Pingwinką bardziej czarną i Pingwinką bardziej białą . A może ktoś wymyśli dla nich jakieś ładne imiona? "Mała Amelia", czyli Pingwinka najbardziej podobna do mamy Amelii, jest najmniej oswojona, ale przy jedzeniu można ją głaskać. Pozostałe trzy to wielkie miziaki! Czarnulka jest też wielkim łakomczuchem, pierwsza do jedzenia Wszystkie trzy, jak tylko wolontariuszka do nich przychodzi, zaczepiają ją, barankują, wchodzą na kolana, przytulają się i wywalają brzuchy do głaskania. Kotki są ze sobą bardzo zżyte, ale myślimy, że dobrze dogadają się też z innymi kotami, bo są jeszcze młode i skore do zabawy. Krówka - Katia Czarnulka - Elena Pingwinka bardziej biała - najbardziej podobna do Amelii - Dosia Pingwinka bardziej czarna - Debi Siostrzyczki razem A w takim stanie są dziąsła Katia i Elena na ZDJĘCIACH. Debi i Dosia na ZDJĘCIACH. Dziewczynki na FILMACH. Ostatnio zmieniony przez jaggal Sro 20 Lip, 2022 09:39, w całości zmieniany 4 razy saszka Leniwiec Poldek Dołączyła: 30 Wrz 2015Posty: 6249Skąd: Poznań Wysłany: Nie 15 Mar, 2020 15:53 Co u dziewczynek? Dorobiły się imion? _________________If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember. kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Nie 22 Mar, 2020 22:45 Tak, mają już imiona Krówka to Katia, Czarnulka - Elena, Mała Amelia - Dosia, Pingwinka - Debi. Dziewczynki są już zaszczepione. Czekają je jeszcze sterylki i usuwanie zębów, ale koronawirus nie sprzyja temu - gabinety czynne krócej i mniej zabiegów jest robione Wszystkie kicie są bardzo żywe, skoczne, żarłoczne i przytulaśne Jakby chciały najeść się za te wszystkie niezbyt syte tygodnie Jak Ania wchodzi, to nie może posprzątać kuwet, bo wchodzą pod rękę, kładą się i brzuchole wystawiają do drapania. Uwielbiają bawić się piórkami, myszkami i tym, co wpadnie im w łapki. Mała Amelka, czyli Dosia trzyma jeszcze trochę dystans, ale jak się nad nią trochę popracuje, to i z niej będzie miziak. Bardzo przydałyby się dla nich domy... kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Nie 29 Mar, 2020 16:53 Nowe zdjęcia dziewczynek - takie piękne miziaki szukają domów Są bardzo towarzyskie i w stosunku do siebie i do człowieka. Nie nadają się na jedynaczki, ale nie muszą iść w pakietach ze sobą. Ważne, żeby w nowych domach miały kocie towarzystwo. Nie znamy na razie ich stosunku do psów... Katia Elenka Dosia I Debi - zjadaczka butów kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Nie 19 Kwi, 2020 20:26 Nowe wieści od dziewczynek. Debi jako pierwsza jest już po kastracji i usunięciu większości zębów. Zabieg zniosła bardzo dobrze, tylko przez jakiś czas trochę trzepała głową, możliwe, że czuła jakiś dyskomfort w jamie ustnej. Ale teraz jest już wszystko dobrze. W najbliższych trzech tygodniach kolejne dziewczynki będą miały zabiegi. Niestety tak na raty, bo z powodu koronawirusa gabinety są czynne krócej i trudniej się umówić na kastrację połączoną z usunięciem zębów Ostatnio zmieniony przez kat Nie 19 Kwi, 2020 22:48, w całości zmieniany 1 raz AnkaB Dołączyła: 27 Sie 2016Posty: 805Skąd: Czerwonak Wysłany: Nie 19 Kwi, 2020 20:59 Jedna z koteczek trafiła do klatki. Powód? Na pewno nie chodzi o pogorszenie zdrowia, wręcz przeciwnie, koteczki są pełne energii, szaleństwa podczas zabawy i ciągle, niezmiennie dopisuje im apetyt. Debi, bo to o niej mowa, jest już po sterylizacji i dla jej dobra, i bezpiecznego gojenia się ranki musi troszkę odpocząć. W czwartek jedzie do kontroli w towarzystwie kolejnej siostry, która będzie sterylizowana i zajmie jej miejsce w klateczce. Kiedy wchodzę do altany, żeby je nakarmić i trochę się z nimi pobawić, muszę uważać, żeby którejś nie nadepnąć Na mój głos wyskakują z ukrycia i nawet wycofana Dosia, coraz częściej się wychyla i przyłącza do zabawy. Przy jedzeniu nawet daje się pogłaskać AnkaB Dołączyła: 27 Sie 2016Posty: 805Skąd: Czerwonak Wysłany: Pon 25 Maj, 2020 22:06 Cała gromadka jest już wysterylizowana i po częściowym usunięciu ząbków. Oczywiście niektóre wymagały kontroli, ale wszystkie są już zdrowe, ranki zagojone i są gotowe do adopcji . Wykluczamy adopcje jako jedynaki, ponieważ uwielbiają towarzystwo futrzaków, razem się bawią, skaczą, robią ze sobą zapasy i podchody. Rano altana wygląda jakby przeszedł tajfun Polecamy więc koteczki na dokocenie lub w dwupaku a nawet można i tak Dosia podchodzi jeszcze na dystans, ale coraz częściej wychodzi ze swojej norki Debi jest największą zadziorą i prowodyrką do zabawy, nawet Dosię rozrusza. Elenka ma wielki apetyt, zawsze pierwsza przy misce. Katia spokojna, ułożona koteczka, zawsze blisko człowieka. Jednak razem potrafią stworzyć tornado i potem zastanawiam się od czego zacząć sprzątanie Ostatnio zmieniony przez jaggal Pon 25 Maj, 2020 23:27, w całości zmieniany 1 raz kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Nie 07 Cze, 2020 14:15 Dziewczynki są super fajne Miałam okazję poznać je jakiś czas temu i jestem nimi zachycona. Faktycznie Dosia jest jeszcze troszkę nieśmiała, ale myślę, że niedługo i ona się otworzy. Katia jest super grzeczna A Debi i Elenka to już prawdziwe pieszczochy Tak się zachowywały, jak tylko do nich przyszłam Zabawa - zawsze Katia delikatna... ale czasami i jej zdarza się zaszaleć kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Nie 14 Cze, 2020 22:33 Dosia nadal jest najbardziej nieśmiała z całej czwórki, ale i ona powoli zaczyna się bawić. Sami zobaczcie. Niestety ostatnie dni pokazały, że w altanie, w której przebywają dziewczynki za chwilę będzie taka sauna, że nie będą mogły tam dłużej przebywać. W piątek termometr wskazał prawie 30 stopni, a wczoraj nawet 32. Dziewczynki leżały jak szmatki na podłodze i nie miały apetytu Szukamy dla nich pilnie domów, najlepiej stałych, bo są już gotowe do adopcji. Zdrowe, zaszczepione, mogłyby już pakować plecaczki... Cynamon Dołączyła: 16 Maj 2013Posty: 3401Skąd: Poznań Wysłany: Nie 14 Cze, 2020 22:42 kat, Jakbym widziała Zorkę Patykoterapia działa Chociaż u nas już nie jest niezbędna do wymiziania Super koteczki i oby jak najszybciej znalazł się dla nich DT! Mocno trzymam kciuki kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Pon 15 Cze, 2020 00:27 Dziękujemy! AnkaB Dołączyła: 27 Sie 2016Posty: 805Skąd: Czerwonak Wysłany: Nie 28 Cze, 2020 15:46 Uff jak gorąco! Całe szczęście, że dziś ostatni dzień upalny, od jutra będzie prawie 10 stopni mniej, więc trochę więcej wytchnienia. W altanie bardzooo gorąco. Dziewczynkom moczymy ręczniki i koce w zimnej wodzie aby mogły się trochę schłodzić. AnkaB Dołączyła: 27 Sie 2016Posty: 805Skąd: Czerwonak Wysłany: Nie 28 Cze, 2020 17:14 Dodatkową zmorą dla koteczek jest wielka ilość dużych much , są wszędzie kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Sob 11 Lip, 2020 23:04 Katia się pochorowała Od kilku dni ma gorszy apetyt i wczoraj temp. 40 stopni Pani doktor zaleciła leki. Widać delikatną poprawę, ale ciągle nie jest tak, jak powinno być Nie wiadomo co może być przyczyną... Być może niekastrowany kocur za ścianą, który powoduje u niej duży stres... Na pewno sytuacji nie poprawia fakt, że w altanie jest bardzo gorąco i duszno... Pozostałe dziewczynki na razie dobrze, oby u nich się nic nie wykluło... Bardzo przydałyby się dla nich domy, najlepiej stałe... Dziewczynki są kochane i bardzo proludzkie, no może z wyjątkiem Dosi, która potrzebuje jeszcze trochę pracy, ale gdyby miała człowieka przez większą część doby, to na pewno proces oswajania się znacznie by przyspieszył... Katia Debi Dosia Elenka - tak nam pokazuje języczek Grupowo kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Pon 10 Sie, 2020 22:16 Dziewczynki w sobotę musiały awaryjnie zmienić miejsce na inną bardzo tymczasową miejscówkę, ponieważ temperatura w altanie, w której przebywały, wzrosła do... ponad 35 st. C. Jedna z nich nawet miała objawy przegrzania - temp. 39,5 plus leżała jak szmatka bez ruchu Teraz dziewczynki mają jeszcze mniejszą przestrzeń, ale temp. jest tam niższa o kilka stopni - w granicach 27-28 st C. Niestety nie znalazły się dla nich jak do tej pory żadne domy, ani stałe, ani chociaż tymczasowe Altana, w której przebywały dziewczynki: Katia siedząca w oknie i wypatrująca domu... Debi Dosia Elenka Wyświetl posty z ostatnich: Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
nie może być na kocie